POZNAJCIE LILY
W UK spędziłem sporą część swojego życia. Znam dobrze panujące tam reguły, obyczaje i potrzeby. Nie jest wielką tajemnicą to, że Brytyjczycy uwielbiają narkotyki, a głównie spożywają marihuanę, kokainę oraz molly. Niektóre źródła podają, że użycie tej drugiej używki jest tak wielkie, że Anglia już dawno stała się liderem w tej dziedzinie (w Europie), natomiast sama Tamiza jest zanieczyszczona drobinami koki. Byku, wyobraź sobie te ilości “znikające” co weekend. I co widzisz? Otóż pieniądze, gigantyczne pieniądze. Miliony funtów wpływające regularnie do kieszeni dilerów. Kiedy mówimy diler, to pewnie w sporej części myślimy o jakimś stereotypowym ziomeczku. A co jeśli Twoim dilerem okazuje się kobieta? A może jest nią dostawca Twojego ziomeczka? Przeglądając internet w poszukiwaniu ciekawych informacji, znalazłem kilka materiałów na temat kobiet wkraczających do narkobiznesu. Sprawa jest o tyle ciekawa, że mówimy o Europie. Tutaj zjawisko chociaż jest stosunkowo nowe, to rozwija się prężnie. Poznajcie Lily.
JAK SIĘ TU ZNALAZŁAM ?
Wiosną zeszłego roku, tuż przed zamknięciami z powodu wirusa, Lily wybierała się na imprezę ze znajomymi. To raczej oczywiste, był piątek. Chyba większość z nas zna ten scenariusz aż za dobrze. No i chyba nikt z nas nie zakłada, że taki wypad może skończyć się źle. Lily również nie myślała, że ten wieczór zakończy się nie po jej myśli. W sumie jeśli założyć, że planowała obudzić się w areszcie, to nawet się udało. Kiedy rano otworzyła oczy, po krótkiej chwili zdała sobie sprawę, że znajduje się w policyjnej celi ale za nic mordo, za nic nie mogła sobie przypomnieć dlaczego. “Jak się tu znalazłam” – to były jej pierwsze słowa, a dzięki nim usłyszała, że została zatrzymana przez funkcjonariuszy w związku z posiadaniem siedmiu gram kokainy oraz telefonu służącego do ich sprzedaży, tzw. “burner phone”. Pozwólcie, że wyjaśnię wam to nazewnictwo. Zacznijmy od faktu że w UK nie ma obowiązku rejestracji kart SIM, dlatego dilerzy mają już na starcie ułatwione zadanie. Nie potrzebują słupa. Telefony, które najczęściej używane są do procederu, to klasyczne stare modele, żadne smartfony. Często są one palone kiedy są wymieniane na kolejne w celu utrudnienia odzyskania danych. No i stąd określenie “burner phone”, teraz wszystko powinno być jasne. Wróćmy do Lily i zastanówmy się chwilę co byśmy poczuli na jej miejscu? Wściekłość? Rozczarowanie? Strach? Każdy z nas pewnie coś innego, natomiast nasza bohaterka poczuła ulgę. Dokładnie tak, ulgę.
NARODOWY PROBLEM
Skupmy się teraz trochę na samym zjawisku. W 2013 roku w UK za przestępstwa narkotykowe, w tym obrót nielegalnymi substancjami, skazano 145 kobiet. Mówimy o samej kokainie lub cracku. Natomiast w 2019 roku mówimy już o 270 skazanych, w tym odpowiednio 179 za przestępstwa związane z kokainą oraz 91 związanych z crackiem. Mamy tutaj wzrost o 80% w ciągu zaledwie 6 lat. Mówi się już otwarcie, że kobiety w Wielkiej Brytanii nie tylko okazjonalnie załatwiają używki dla swoich znajomych czy podczas wypadów na miasto. Jest ich również wiele na o wiele wyższych pozycjach związanych z tym procederem. Idealnym przykładem jest 32-letnia właścicielka salonu piękności, która w wolnych chwilach zajmowała się obrotem hurtowymi ilościami kokainy. Byku, mówimy o 1.6 miliona zarekwirowanych funtów brytyjskich. To już jest potężny narkobiznes, a nie jakieś osiedlowe rzucanie trawką. Stephanie Nelson, bo o niej teraz piszę, została skazana na karę 10 lat więzienia w październiku 2020 roku. Prawie wszystkie zakończone śledztwa wykazały, że skazane kobiety decydowały się na wejście do biznesu z powodu chęci zarobienia pieniędzy. Dziwne co? A na co dokładniej? Otóż naczęściej na spłatę kredytu studenckiego, pokrycie kosztów rozwodu, uzupełnienie brakującego budżetu domowego itd. Badania jednak wykazują, że często spotkać można też inne powody, trudniejsze do identyfikacji w trakcie śledztwa. Dr Gareth Addidle, wykładowca z uniwersytetu Teesside University uważa, że spora część kobiet sprzedaje kokainę w związku z własnym uzależnieniem, a dopiero na drugim miejscu są to powody czysto materialne. Jedno jest pewne, nie ma w tym żadnej romantycznej historii w tle, jest za to brutalna rzeczywistość, a ta nie zna podziału na płeć.
LILY OUT MAYA IN
Jak łatwo możemy się domyślić Lily została postawiona przed sądem i skazana. Opowiadając swoją historię jako powód wkroczenia w świat narkotyków podała śmierć swojej siostry. Dokładniej mówiąc wpadła w wir imprezowy, gdyż nie mogła sobie poradzić z jej stratą. Dlatego właśnie na samym końcu, kiedy już ją złapano, poczuła ulgę. Wiedziała dokładnie, że to koniec i w pewnym sensie znalazła pomoc której szukała, może trochę nie do końca w sposób który by sobie życzyła… Zanim jednak zdążyła wpaść, dostarczała swoim przyjaciołom coraz więcej kokainy. No wiecie, tak “przy okazji” bo sobie samej też brała. Raz, drugi, trzeci i kilka gram zamieniło się w kilka uncji (ok. 30 gram każda). Lily tak samo jak Maya nie była w stanie znaleźć pracy, która pozwoliłaby się jej samodzielnie utrzymać. Obie te historie mają podobny przebieg, Maya zdecydowała się “załatwić” kilka gram dla swoich znajomych. W ciągu krótkiego czasu prowadziła już mały narkobiznes zarabiający 1500 funtów miesięcznie przy zatrudnieniu dwóch dostawców. Co ją w tym wszystkim najbardziej przerażało? Widok jak szybko ludzie potrafią się przywyczaić do tej używki. Nic więcej. Przecież pieniądze nie śmierdzą. Racja? Ja nikogo nie oceniam, natomiast funkcjonariusz policji, który przypadkiem był świadkiem jednej z transakcji, już tak. Co więcej, poczuł on niesamowitą chęć aresztowania dziewczyny i trzeba przyznać, że dopiął swego, no chyba że zapomnimy fakt udowodnienia jej sprzedaży narkotyku przynajmniej 37 osobom w ciągu miesiąca. Wszystko dzięki informacjom z jej telefonu, którego nie zdążyła spalić. Dodatkowo znaleziono i udowodniono jej posiadanie 1.5 kilograma kokainy (sic!). W chwili obecnej znajduje się ona na zwolnieniu za poręczeniem majątkowym i oczekuje na wyrok, co może trochę dziwić w związku z ilością narkotyku, który przy niej znaleziono. Ma ona również zakaz opuszczania kraju. Dwóch dostawców, których zatrudniała, skazano łącznie na 20 lat więzienia. To nie jest gra w Monopoly i nie ma karty wyjścia z więzienia, nie można też przerwać gry i zaczynając jej od nowa. Niestety.
BIEDNE DZIECIŃSTWO
Badania prowadzone przez psychologów wskazują na fakt, że aż 61% ze wszystkich skazanych za przestępstwa związane z kokainą brało udział w programie dożywiania dzieci, kiedy jeszcze się uczyły. Jest to ważny wskaźnik. W wielu rejonach znajdujących się wzdłuż brytyjskich wybrzeży znalezienie zatrudnienia graniczy z cudem. Matki często decydują się na handel kokainą żeby zapewnić swojemu potomstwu lepsze dzieciństwo. Statystyki jasno wskazują, że większość kobiet, które decydują się na udział w narkobiznesie, pochodzi właśnie z tych rejonów wyspy. Słupki bezrobocia szaleją tam jak czujnik Geigera w Czarnobylu. Nie przesadzam, jak już wspomniałem mieszkałem spory szmat czasu na wyspach i wiem co tam się dzieje. Ja nie byłem turystą, ja tam żyłem. Dzięki temu z całą pewnością mogę potwierdzić, że większość miast znajdujących się na wybrzeżu to nie jest coś czym Anglia chce się wam pochwalić. Ludzie żyją tam często w skrajnie złych warunkach, za domy służą im tzw. campery, które postawione są wzdłuż linii brzegowej. Wszystkim, którzy chcą bliżej poznać ten temat, polecam serię dokumentalną “Live on Benefits”. Wystarczy wpisać tą frazę na popularnej platformie wuja sama. Wracając do interesów, “mieszaną” kokainę, charakteryzującą się stosunkowo słabszą wydajnością, można kupić hurtowo już za 20 funtów. Maya, o której pisałem wcześniej, mieszkała w jednej z miejscowości znajdujących się wzdłuż wybrzeża. Na takim towarze zarabiała od 30 do 40 funtów na jednym gramie. Przy 37 sprzedażach, które jej udowodniono, łatwo można policzyć, że w ciągu miesiąca zarobiła “na czysto” około 1400 funtów. Znając realia wyspy, zakładam z małym marginesem błędu, że w jej sytuacji mogła liczyć na zapomogę socjalną w wysokości około 300-500 funtów miesięcznie. Gdyby jednak jakimś cudem udało jej się znaleźć pracę, mogłaby z kolei liczyć na wypłatę rzędu 800 funtów miesięcznie. Nikomu nie zajmie długo zrozumieć co bardziej się opłaca, oczywiście mówiąc czysto finansowo. Złapane kobiety często podkreślały w sądzie, że państwo je zawiodło, że nie zrobiło wystarczająco dużo by nie dopuścić do sytuacji, kiedy to samotna matka musi uciekać się do handlu narkotykami.
WIELKA BRYTANIA TO DOPIERO POCZĄTEK?
Wiele wskazuje na to, że jesteśmy raczej świadkami początkowej fali problemu. Sytuacja ekonomiczna w Wielkiej Brytanii nie jest już tak stabilna jak była 10 lat temu. Wciąż naginany system wsparcia socjalnego zaczyna obracać się przeciwko swoim “oprawcom”, ale cierpią przy tym też jego uczciwi beneficjenci. Świadczenia z roku na rok stają się coraz mniejsze, a kryteria i okres ich przyznawania wciąż modyfikowany. W rezultacie obywatele mają coraz bardziej utrudniony dostęp do pieniędzy których nie rzadko potrzebują na artykuły pierwszej potrzeby. W sytuacji kiedy dorobienie do budżetu jest ograniczone do sezonów letnich (rejony wybrzeża oraz tzw. “countryside”) kobiety, które zaczynają się borykać z problemami finansowymi coraz częściej, decydują się na wstąpienie do narkobiznesu. Kwestią czasu może okazać się kiedy to zjawisko zacznie pojawiać się w innych częściach Europy. Zakładam, że południowe rejony naszego kontynentu, mogą wkrótce wieść prym we wschodzących narko-karierach swoich obywatelek, wystarczy tylko uwzględnić obecną sytuację gospodarczą, którą dodatkowo bardzo utrudniła pandemia COVID-19. Cóż… oby nie. Dzięki za uwagę!
Ładowanie…